Chwila przerwy po intensywnym wykładzie z literatury, który miał być konwersacją, ale nie był, bo nie znaleźli się partnerzy do uczonej dysputy. Wszyscy jednak ogarniają tematy życiowe. Sami eksperci w tym zakresie. Wyżalam się więc, że uczniowie za bardzo interesują się prywatnym życiem nauczycieli po zajęciach. Przychodzi mi do głowy dziwny pomysł i mówię: co kogoś obchodzi, że nauczyciel kupuje sobie majtki i stanik, i dlaczego na drugi dzień w szkole wszyscy się dowiadują, że były niebieskie i w kropki? Za chwilę dowiem się, jak bardzo zły był ten pomysł. Zapomniałam, że w męskiej klasie należy unikać w ogóle wyrazu bielizna, majtki, stanik. Uff, wreszcie dzwonek. Wybawienie. Jednak to nie koniec atrakcji. Po lekcji podchodzi chłopak i pyta: 75B? Chodzi o rozmiar mojego stanika. Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Śmieję się. Oczywiście trafił. Boję się myśleć, nad czym on się zastanawiał przez całą lekcję. 😊
Historia pewnego biustu
2024-01-10
Marzena