Jęcząca Marta, czyli krzycząca uczennica

2024-02-08
Marzena
Sytuacja po pandemii nie należała do łatwych. Uczniowie nie mieli dosłownie żadnej wiedzy. Udawałam, że wierzę w ich uczciwość, ale oczywiście tak nie było. W czasie zajęć zdalnych uczniowie spali, grali w gry, robili zakupy w galeriach, jedli i pili w dużych ilościach. Był to dla nich czas relaksu. Logowali się, a potem znikali z Teamsa. Nasza praca była natomiast trudniejsza niż w realu. Cały ciężar zajęć na nas spoczywał. Praca Syzyfa po prostu. Osiem godzin non stop pracy zdalnej to koszmar i masakra.

Po powrocie ze zdalnego nauczania zrobiłam ponownie testy, zresztą zgodnie z zaleceniami kuratorium. Jedna z dziewcząt Marta nie była obecna na teście, więc kiedy tylko się pojawiła, poleciłam jej napisanie sprawdzianu. Wówczas ona zaczęła na mnie krzyczeć, że już odpowiadała na zdalnym z tej lektury. Krzyczała i krzyczała, wreszcie któraś z dziewcząt podeszła do niej i powiedziała na ucho, że wszyscy pisali ten test. Wówczas usiadła w ławce, podałam jej wydrukowany sprawdzian. Ona go podpisała i zaraz oddała.

Następną lekcję miałam z moją klasą. Od razu zaznaczyłam, że jestem zdenerwowana i mają siedzieć grzecznie. Zapytali co się stało. Powiedziałam, że dziewczyna podniosła na mnie głos. Przewodniczący klasy zapytał:” Uczennica na panią krzyczała? Taka głupia czy taka bezczelna”? Jedno i drugie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.