Próbuję dotrzeć do uczniów w różny sposób. Nie mogę mówić do nich językiem typowo humanistycznym, bo zobaczę tylko szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Co ona do mnie mówi? Nie ogarniam tego!
W typowo męskich klasach próbuję wykorzystywać język sportowy, chociaż na sporcie ani trochę się nie znam. Dla humanistki sportowa rywalizacja to tylko brutalne zmagania wywołane nadmiarem testosteronu. Jaki sens ma zadawanie bólu przeciwnikowi? Przecież w moich żyłach nie płynie nawet kropla testosteronu, wyłącznie czysty estrogen. Emocje, wzruszenia, łzy. Żadne wyrachowanie, faule, wulgaryzmy czy brutalizmy językowe. To nie dla mnie.
Wracając do tematu. Uczniowie proszą o poinformowanie ich o ocenach i to publicznie. Robię to więc posługując się językiem, który rozumieją. A więc pięć jedynek i jedna pozytywna ocena to 5: 1 dla mnie, trzy jedynki i dwie pozytywne to 3:2 dla mnie, równowaga ocen to remis 2:2, przy czym remis liczę na korzyść ucznia. Informacja wywołuje uśmiech, ale trafia do odbiorcy. Jednocześnie informuję zainteresowanych, że niedługo będzie praca klasowa, która liczy się podwójnie, jak mecz na wyjeździe.