Moje? Nie moje?

2024-01-07
Alicja
Klasa pozawodowa, jak już wspomniałam, to była specyficzna młodzież. Właściwie ich rola w szkole polegała na tym, żeby czasami się pokazać na lekcjach i nie wkurzyć mnie na tyle, żeby nie pisać karnych kartkówek. Chłopacy mieli swoje zainteresowania (klasa techniczna o profilu technik mechanik), często już pracowali. Był wśród nich chłopak, z którym nie mogłam się dogadać. Dodatkowo jego czarny strój, długie włosy oraz kłopoty z prawem powodowały u mnie pewne opory, żeby jawnie wchodzić z nim w konflikt. Pewnego razu po jakiejś ostrzejszej wymianie zdań spytał: Wie pani jak długo pali się przeciętny maluch? Zaznaczę, że wtedy jeździłam właśnie maluchem… Odpowiedziałam, że nie wiem, ale wiem, że teraz on jest odpowiedzialny za stan techniczny mojego samochodu i jeżeli coś się stanie to będzie pierwszym podejrzanym. Wydaje mi się, że wtedy zrozumiał, że chyba nie uda się mnie zastraszyć. 

Jednak udało mu się mnie zaskoczyć. Na kolejnej jakiejś lekcji, wyjął z plecaka radio samochodowe wyglądające jakby przed chwilą było brutalnie wyrwane z jakiegoś kokpitu. Z uśmiechem na twarzy i z oczami utkwionymi we mnie spytał: Nie chce pani odkupić radia? Do końca lekcji zastanawiałam się czy to moje radio samochodowe… Spokojnie! Nie było!