Mój pierwszy dyrektor był człowiekiem apodyktycznym, surowym, niedostępnym, humorzastym, niesprawiedliwym, mściwym. Posiadał wszystkie cechy, które sprawiały, że chwilami odechciewało się wszystkiego. Gdy po 5 latach ogłosił, że odchodzi, wielu odetchnęło z ulgą. Ja, jak to ja, wyraziłam pewne obawy, czy to dobrze, że ten odchodzi, bo nowy może być gorszy. Koleżanka wypaliła od razu: „Gorszy to już chyba musiałby bić!”
I wiecie co? W kilka lat później to ona została szefem. Nie bije, ale lepszym przełożonym też nie jest…