Przygód na rehabilitacji szpitalnej ciąg dalszy. Miło upływa czas na oddziale fizjoterapii. Obsługa jest przesympatyczna, studenci i studentki na stażu gotowi nieba przychylić, a pacjentki chętnie dzielą się historiami swoich problemów zdrowotnych. Zabiegi są pomocne i bardzo przyjemne, ćwiczenia rozluźniają spięte mięśnie i pomagają pozbyć się bólu. Ogólnie bardzo korzystna dla zdrowia sytuacja. Po oddziale rehabilitacji chodzą ciche anioły, które rozmyślają nad tym, jak ulżyć pacjentom w cierpieniu.
Ale są i pacjenci... Niektórzy z nich są jednak nadpobudliwi i przekraczają swoje kompetencje. Starsi panowie zaglądają do boksów, gdzie znacznie młodsze panie poddawane są zabiegom, mimo wyraźnych ostrzeżeń przed takimi działaniami na całym oddziale. Dodatkową atrakcją są szpitalni mądrale w wieku 70+. Jeden z nich to po prostu Adam Słodowy w całej okazałości. Ów majsterkowicz zakupił sobie borowinę w internecie i przy pomocy poduszki elektrycznej ją nagrzewa, twierdząc że nie musi korzystać z takich zabiegów w szpitalu. Może i tak, ale Słodowy się rozwinął i zaczął myszkować po oddziale, badając budowę lampy Solux, twierdząc, że może sobie kupić w hurtowni żarówkę na podczerwień. Może i tak, ale gdzie zamierza ją wkręcić? Konstruktor normalnie, może mu Nobla dadzą? Podziwiam cierpliwość pań obsługujących sprzęt rehabilitacyjny, bo ja wyrzuciłabym natręta z gabinetu zabiegowego z hukiem.